Nie przeczytałem wprawdzie jak niektórzy 50 kronik w egzotycznych językach, z perskim i mongolskim włącznie, ale miałem kiedyś spotkanie trzeciego stopnia z pisanymi przez Cezara dla rzymskiego Senatu wojennymi raportami z Galii zaalpejskiej.

Julek był poważnym bandytą: w trakcie swoich kampanii galijskich 58-51 p.n.e. zabił lub przyczynił się do śmierci około miliona osób, a kolejny milion sprzedał w niewolę, ale robił to bez emocji (jak Leon zawodowiec lub jak złoczyńcy w filmie „Człowiek w ogniu” z Denzelem Washingtonem: „I’m just a professional”). Jego komentarze o wojnie galijskiej, poza oczywistym przedstawianiem swojego punktu widzenia jako obiektywnego, zawierają szereg chłodnych obserwacji (lub wiadomości zaczerpniętych bona fide z drugiej ręki, jak choćby te o jednorożcach i niemających kolan łosiach z Lasu Hercyńskiego). Zdumiewają swoją wielkodusznością takie opinie, jak słynne „omnes homines natura libertati student et conditionem servitutis oderunt” B.G. 3.10 czyli że wszyscy ludzie pragną wolności i nienawidzą stanu niewoli, co nie przeszkodziło mu ich zniewalać setkami tysięcy (miał takie długi, m.in. z okresu ubiegania się o konsulat, że złupienie całej połaci kontynentu było jedynym sposobem na ich spłacenie – coś jak dzisiejsze długi pozaciągane przez zmianę dobrą i lepszą u żydowskich grandziarzy)

Poniżej przytaczam obszerny fragment księgi szóstej poświęcony opisowi plemion germańskich, ostro kontrastujących z opisanymi nieco wcześniej Celtami – mówta, co chceta, ale ci Germanie na Lechitów mi nie wyglądają ani trochę:

21. Germanie znacznie odbiegają od tego (scil. Celtów) sposobu życia . Nie ma u nich bowiem ani druidów, którzy zajmowaliby się sprawami boskimi, ani też nie przywiązują wagi do ofiar. Za bogów uważają tylko tych, których widzą i z których pomocy namacalnie korzystają, a więc Słońce, Wulkana i Księżyc, o pozostałych nawet z pogłosek nie słyszeli. Całe ich życie upływa na polowaniach i zajęciach wojskowych; od dzieciństwa przywykają do trudów i niewygód. Ci, którzy najdłużej wytrwają w niewinności cielesnej, zyskują największą sławę wśród swoich: uważają, że sprzyja ona ich wzrostowi, pomnaża siły i wzmacnia mięśnie. Natomiast obcowanie cielesne przed dwudziestym rokiem życia z kobietą uważają za coś najbardziej haniebnego; nie ma żadnej możliwości ukrycia tego, ponieważ wspólnie kąpią się w rzekach, a jako odzienia używają skór i małych futerek, pozostawiających znaczną część ciała nie osłoniętą.

22. Uprawą roli nie zajmują się, a pożywienie ich składa się po większej części z mleka, sera i mięsa. Nikt z nich nie ma ściśle wydzielonego pola albo posiadłości własnej; ale władze i naczelnicy plemienni każdego roku przydzielają rodom i zespołom krewnych ziemię wedle własnego uznania co do ilości i miejsca, a po roku zmuszają do przejścia gdzie indziej. Podają wiele przyczyn ta iego postępowania: żeby po zasmakowaniu w osiadłym trybie życia nie zechcieli zamienić zapału wojennego na zamiłowanie do pracy na roli; żeby nie starali się zajmować obszernych włości i żeby możniejsi nie wyganiali uboższych z ich posiadłości; żeby ludzie nic nie budowali zbyt starannie, dla uniknięcia zarówno mrozów, jak i upałów; żeby nie rodziła się w nich zachłanność na pieniądze, gdyż przez to powstają stronnictwa polityczne i niezgoda; żeby utrzymać lud w poczuciu zadowolenia, kiedy każdy widzi, że swoim mieniem równa się z najmożniejszymi.

23. Największa chwała dla wielu plemion to mieć, po spustoszeniu sąsiednich ziem, jak najrozleglejsze pustkowia wokół siebie. Uważają to za oznakę dzielności, że wygnani ze swych ziem sąsiedzi uciekają i nikt nie odważa się osiedlić w pobliżu nich; równocześnie sądzą, że będą bezpieczniejsi, pozbywszy się obaw przed niespodzianym napadem. Gdy plemię prowadzi wojnę obronną lub zaczepną, wybiera się władze, które sprawują naczelne w tej wojnie dowództwo i mają prawo życia i śmierci. Podczas pokoju nie ma żadnej powszechnej władzy, ale naczelnicy krain i okręgów wymierzają swoim sprawiedliwość i rozstrzygają sprawy sporne. Rozboju, którym się trudnią poza granicami swego kraju, nie uważają za hańbę, a owszem, rozgłaszają, że uprawia się go dla ćwiczenia młodzieży i zapobiegania bezczynności. A więc gdy któryś z naczelników plemiennych poda się na zgromadzeniu za wodza takiej rozbójniczej wyprawy i wzywa chętnych do zgłaszania się, podnoszą się ci, którym odpowiada taka wyprawa oraz jej wódz, przyobiecują swoją pomoc, a zgromadzony tłum oddaje im pochwały; tych spośród nich, którzy udziału nie wzięli, traktuje się na równi ze zbiegami i zdrajcami i na przyszłość nie daje się im wiary we wszystkich sprawach. Uważają, że nie godzi się skrzywdzić gościa; tych, którzy z jakiegokolwiek powodu do nich przybyli, przed wszelaką krzywdą chronią i uważają za nietykalnych, domy wszystkich stoją przed nimi otworem, a żywność jest do podziału.

24. A były kiedyś czasy, gdy Gallowie przewyższali Germanów męstwem, pierwsi wszczynali wojny, a z powodu nadmiaru ludności wyprawiali osadników za Ren. Tak więc najurodzajniejsze ziemie Germanii nie opodal Lasu Hercyńskiego, który — jak widzę — znany Eratostenesowi i innym autorom greckim z opowiadań i który oni określali nazwą Orkynia, zajęli Wolkowie -Tektosagowie i tam się osiedlili; lud ten do tej pory tych siedzib się trzyma i cieszy się jak największym uznaniem dzięki poczuciu sprawiedliwości i sławie wojennej. Obecnie, gdy Germanowie nadal trwają przy tej samej biedzie, niedostatkach i skromnych wymaganiach co dawniej i z takiego samego pożywienia oraz okrycia korzystają, to Gallom natomiast sąsiedztwo naszych prowincji oraz znajomość zamorskich towarów luksusowych dały możność zwiększenia dobrobytu i potrzeb; z wolna przywykli do ulegania i pokonani w wielu wojnach nawet sami nie chcą się równać z Germanami w męstwie.

25. Las Hercyński, o którym wyżej była mowa, rozciąga się na szerokość dziewięciu dni drogi dla nie obciążonego piechura; nie można bowiem tego inaczej określić, bo Germanie nie znają miar dróg. Zaczyna się on u granic ziem Helwetów, Nemetów i Rauraków i równolegle do rzeki Dunaju sięga aż do granic Daków i Anartów; tu skręca w różnych kierunkach w lewo od rzeki i z powodu swego ogromu dochodzi do granic wielu ludów; nie ma w tej części Germanii człowieka, który by mówił, że doszedł do skraju tego Lasu po przejściu sześćdziesięciu dni drogi albo że wywiedział się, w którym miejscu on się zaczyna; wiadomo, że żyją tu liczne rodzaje dzikich zwierząt, których nie spotyka się gdzie indziej; oto te spośród nich, które najbardziej różnią się od innych i zdają się zasługiwać na uwagę

26. Występuje tu byk podobny z wyglądu do jelenia , któremu pośrodku czoła między uszami wystaje jeden róg, okazalszy i bardziej prosty niż inne znane nam rogi: od jego wierzchołka rozchodzą się szeroko rozgałęzienia przypominające dłonie. Samica i samiec mają jednakowy wygląd oraz taki sam kształt i rozmiary rogów.

27. Żyją tu również zwierzęta zwane łosiami. Kształtem i różnobarwną maścią podobne są one do kóz, ale przewyższają je nieco rozmiarami. Bogi są u nich tępo zakończone, a nogi mają bez stawów kolanowych, tak że do snu nie kładą się, a jeżeli przypadkiem przewrócą się, nie mogą ani powstać, ani podnieść się. Drzewa służą im za legowiska: opierają się o nie i lekko przechylone śpią. A gdy myśliwi dzięki śladom odkryją miejsce, gdzie one zazwyczaj się chronią, to tutaj albo wszystkie drzewa podkopują u korzeni, albo podcinają, ale tyle jedynie, by pozostało ogólne wrażenie, że one stoją. Gdy łosie, tutaj — jak zwykle — oprą się, nadwerężone drzewa obalają swoim ciężarem i razem z nimi same padają.

28. Trzeci rodzaj to zwierzęta zwane turami. Co do wielkości, są nieco mniejsze od słoni, a z wyglądu, maści i kształtu przypominają byki. Są one bardzo silne i szybkie i nie oszczędzają — jak dojrzą — ani człowieka, ani zwierzęcia. Chwyta się je w zmyślne paście i zabija; młodzież hartuje się i ćwiczy przy tego rodzaju zajęciach i polowaniach, a ci, którzy najwięcej tych zwierząt ubiją i na dowód okażą publicznie rogi, zyskują wielką sławę. Ale zwierzęta te, schwytane nawet jako młode, nie potrafią przyzwyczaić się do człowieka i nie dają się obłaskawić. Rogi ich swoją rozłożystością, kształtem i wyglądem znacznie różnią się od rogów naszych byków. Tych oni gorliwie poszukują i po wyłożeniu na krawędziach srebrem korzystają z nich jak z pucharów na najbardziej wystawnych ucztach.