Wbrew pozorom nie jest nia coraz bardziej nawiazujacy do tradycji pilsudczykowskich PiS. Podobie tez zamieszczony obok rysunek – ktory jako osobie glosujacej na PiS i Jarka bardzo mi sie podoba – celowo myli tropy.

 

Wbrew pozorom nie jest nia coraz bardziej nawiazujacy do tradycji pilsudczykowskich PiS. Podobie tez zamieszczony obok rysunek – ktory jako osobie ( glownie ze wzgledow pragmatycznych ) glosujacej na PiS i Jarka bardzo mi sie podoba ( ciepla satyra w znakomitym guscie ) – celowo myli tropy ( nie wspominajac, ze “rumak” Alik juz jest w kocim niebie ).
Czytalem niedawno trafne uwagi jednego z liderow z dawna oczekiwanego ( przeze mnie z utesknieniem, przez Michnika z kupa w gaciach ) ruchu narodowego ( moze W.Wasiukiewicz, moze A.Zawisza, niestety nie pamietam ). Rozmowca podkreslal, iz ruch narodowy w odroznieniu od pilsudczykow nigdy nie mial struktury militarnej z wodzem na czele, byl bowiem organicznym tworem, opierajacym sie na oddolnie tworzonych, lokalnych strukturach ( scisle zhierarchizowani faszysci wloscy < statolatria > czy poganscy nazisci niemieccy tyle mieli wspolnego z polskimi narodowcami, co “ein Reich, ein Fuhrer” z “jedna owczarnia i jednym pasterzem” ). Byc moze z tego tez powodu wszelkie proby odtworzenia ruchu narodowego przez pp. Giertychow spelzaly na niczym – wydawalo im sie bowiem, iz tradycja rodzinna w osobie s.p. Jedrzeja upowaznia ich do naturalnego przywodztwa niczym w monarchii dziedzicznej ( N.B. o ile wysoko cenie zwiezla publicystyke prof. Macieja Giertycha, o tyle trudno znalezc wiekszego grafomana niz s.p. Jedrzej ).
Tymczasem najbardziej wodzowskim ugrupowaniem w Polsce wydaje sie byc – co bardzo dziwne – ugrupowanie pana Janusza Korwin-Mikkego, aktualnie pod nazwa KNP.
Zarzuci mi ktos, ze mam obsesje na punkcie “Szeryfa”. Moze i tak, a to za sprawa splotu kilku okolicznosci. Z jednej strony, “my wszyscy z Korwina” i jako swego czasu wierny czytelnik “Najwyzszego Czasu!” od numeru pierwszego ( jeszcze w szerokim formacie, tzw. broad-paper ) a jednoczesnie osoba wzrastajaca w PRL-u, potrzebowalem wiele pumeksu Jego blyskotliwej publicystyki, by zetrzec z siebie grube poklady sowieckiego bez-myslenia.
( Oponentow prosze o uwazne przeczytanie poprzedniego zdania: publicystyka BLYSKOTLIWA!!! To jest szczery i od serca komplement, a nie “hejtowanie” i insynuowanie agenturalnosci. Podobnie jest z zywiona do tej pory wdziecznoscia za pomoc w pozbyciu sie miazmatow peerelowskiego myslenia ).
Druga, rownie wazna okolicznosc, to ta, ze moj Przyjaciel, polityczny Guru i jednoczesnie Jawny Wspolpracownik uprzejmie donoszacy z Kraju, jest wiernym korwinowcem i moja wszelka krytyka skutkuje retorsjami w postaci okresowego zamkniecia kanalow informacyjnych ( a wtedy to tylko pudelek.pl i tance z piz..mi na lodzie ).
Tenze Jawny Wspolpracownik zwrocil mi uwage na fakt, iz pozorna prostota pogladow JK-M jest mylaca ( podobnie jest z Akwinata: jak pol-zartem, ale i pol serio twierdzi amerykanski tomista Peter Kreeft < nie Piotr Kreeft, bo ani Polak, ani poki co na zaszczyt polonizacji nie zasluzyl >, sw.Tomasz pisze prosto i jest latwy do zrozumienia, w odroznieniu od sciemniajacych tomistow ).
Z tego tez powodu najprawdopodobniej zle adresowalem swoje pretensje, ktore powinienem byl kierowac nie tyle do wyjatkowo ekscentrycznego publicysty ( o niespelnionych ambicjach politycznych ), co do powiedzmy, niezbyt wyrafinowanych intelektualnie “mlodych” korwinistow ( wzialem “mlodych” w cudzyslow ze wzgledu na znajomego fascynata, ktory przez ostatnie cwierc wieku nawet na nieregularna miesiaczke i plamy na Sloncu zaleca obnizenie podatkow i Korwina na prezydenta ).
Pod niedawnym artykulem “Szeryfa” o brytyjskiej flegmie ( jeden z wielu pojawiajacych sie ostatnio artykulow, ktorych autorzy pisza o polityce brytyjskiej w oparciu o wiedze nabyta przez lekture innych, rownie malo zorientowanych felietonistow ), natrafilem na charakterystyczny komentarz:
“Nie tylko Donald i Kaczor, ale nawet Cameron to jeden szajs. Tylko JKM i monarchia absolutna”.
Od tak dawna JK-M ma byc lekiem na cale zlo ( jak w piosence Krystyny Pronko ), ze najstarsi z “mlodych”( czesto po piecdziesiatce ) korwinowcow nie pamietaja juz, na czym ta kuracja mialaby polegac. Ale proste umysly uwielbiaja takie proste hasla i recepty: od jak najbardziej trafnego: “swinie sie zmienily, UPR zlikwiduje koryto”, po coraz bardziej degenerujace sie z czasem slogany typu “precz z banda czworga, tylko Korwin”, co jest identyczne z postulatem mojej s.p. Tesciowej, wg ktorej nalezaloby pogonic politykow, a w ich miejsce wybrac ludzi uczciwych ( swiec Panie nad Jej dusza ).
Zabawne jest tez i zalosne postulowanie tuz za “tylko Korwin”-em monarchii, zwlaszcza absolutnej(Ludwik IV? kanclerz Metternich? ), bez zauwazenia oczywistej sprzecznosci. Tymczasem jedyny kompatybilny z liberalizmem suweren to lewiatan Hobbesa, ale to juz nieco wyzsza szkola jazdy. Ale jak pisalem, nie jest to przytyk do JKM, a raczej do niezbyt wyrafinowanych intelektualnie zwolennikow.
Pod moim poprzednim wpisem o spolszczaniu obcych imion, ktore uwazam za smieszna maniere zwolennikow JKM, kol. Aureliusz zamiescil komentarz:
„Jeśli będę chciał lub widział potrzebę spolszczania imion będę to robił, tak jak każdy wolny człowiek, nikomu nic do tego”.
Alez oczywiscie. Wolny czlowiek moze pisac za przedwojennymi futurystami  Nuż w bżuhu, choc od nauczyciela moich dzieci oczekiwalbym, zeby je zniewalal do pisania zgodnie z zadekretowana przez przedwojennych jeszcze socjalistow ortografia.
Pro domo sua:
 Po spoznionej lekturze “Polactwa” ( ksiazki pisanej w 2004, pelnej celnych uwag, z ktorch nieomal kazda jest karykaturalnie przerysowana i nadaje sie do polemiki ), gotow jestem zostac RAZ-ista. Juz slysze, ze RAZ to podly padalec, ktory z podkulonym ogonem powrocil do Hajdarowicza. Tyle, ze powodem mojego RAZizmu nie jest ani oportunizm Ziemkiewicza, ani jego oszczedzanie na zyletkach, jeno trafne spostrzezenia i dostosowane do zmiennych warunkow opinie.